piątek, 20 lipca 2012




A włochy pod pachami mi rosną. Już przestałam zwracać na nie uwagę. Nawet zaczęłam chodzić w koszulkach na naramkach. Chociaż jak mam gorszy dzień to jednak ubieram dłuższą spódnicę,bo na nogach też rośnie dżungla. Sama jestem ciekawa czy przyjdzie dzień, kiedy wszystko ogolę. Wtedy to już chyba łącznie z czaszką. Z drugiej strony, jak ostatnio jechałam na rowerze (<3) i zawiał wiatr i włosy na nogach mi się zjeżyły z gęsią skórką to było zupełnie nowe doznanie. No to zapuszczamy :)
Głupich uwag brak na szczęście, czasem zdarzają się jakieś spojrzenia pełne zaskoczenia,ale właściwie nie zauważam takich rzeczy zajęta pędzeniem na rowerze lub własnymi myślami,potykaniem się i wpadaniem na różne przeszkody na drodze. Do włosów na nogach doszło też rozbite kolano,więc mam jeszcze strupy. Antyestetyka w całej krasie .

wtorek, 10 lipca 2012

skąd się wzięły włochy pod pachami 1

kilka miesięcy temu dowiedziałam się,że istnieje coś takiego jak "terror piękności"
że kobietom ciągle się mówi jak mamy wyglądać nie po to,żeby nam było miło,dobrze i przytulnie w naszych ciałach
ale żeby innym się na nas miło patrzało
więc ja się już czułam tak wyobcowana ze swojego ciała i sztywna i nienawidząca w sobie wszystkiego i tak miałam dość
aż trafiłam na jutubie na filmik dove pokazujący jak się maluje modelkę do reklamy a potem jak się ją jeszcze fotoszopuje

i mnie trafiło
bo nagle do mnie dotarło,że cały czas próbuję naśladować nieistniejące ciała
i że przysparza mi to mnóstwo cierpienia

więc zaczęłam drążyć temat i trafiłam na parę stron w sieci właśnie o tym
jednak nadal,chociaż gdzieś tam się z nimi zgadzałam widziałam przecież,że te kobiety,które są takie bardzo zrobione,które czasem widuję,albo te w filmach i pismach są po prostu ładniejsze

ale powoli zaczęłam się przekonywać do różnych rzeczy

i zaowocowało to tym,że coraz mniej wstydzę się siebie i coraz bardziej komfortowo i dobrze się czuję w swoim ciele-mogę w nim mieszkać
chociaż nadal przy takich bardzo zrobionych dziewczynach tracę często pewność siebie i czuję się jak brzydkie kaczątko

ale pomyślałam też,że bardzo się chcę tym podzielić co przeżywam i dlatego postanowiłam pisać jak sobie radzę z tym właśnie "terrorem piękności" i istnieniem dla cudzych oczu,jako obiekt,nie jako podmiot tak w codzienności
więc tu raczej będzie o moich przemyśleniach,małych zwycięstwach i małych porażkach

no i zapraszam - z mottem wziętym od Alanis Morisette:

"widzę moje ciało jako instrument bardziej niż jako ozdobę"

to ja się wolę skupić na wszystkich radościach jakie można czerpać ze swojego ciała zamiast zadawać sobie cierpienie próbując je zdyscyplinować
więc tu będzie raczej o od-dyscyplinowywaniu ciała


i zapuściłam już trochę włochy pod pachami  :P

poniedziałek, 9 lipca 2012